Adam Bodnar Adam Bodnar
291
BLOG

Wraca temat odpowiedzialności karnej dziennikarzy za zniesławien

Adam Bodnar Adam Bodnar Polityka Obserwuj notkę 25

Czwartkowa „Gazeta Wyborcza” informuje o skazaniu dziennikarza „Gazety Wyborczej” Jacka Brzuszkiewicza za zniesławienie (art. 212 k.k.). Tekst krytykował sędziego jednego z lubelskich sądów. Nie chcę się wdawać w ocenę winy dziennikarza, bo nie znam dokumentów w sprawie. Poczynię jedynie kilka uwag natury ogólnej, odnoszących się do tego co wiem z prasy.

1. J. Brzuszkiewicz został skazany na półroczną karę pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz na karę 5 tys. zł grzywny. Już samo sięganie po karę pozbawienia wolności (choć na okres próby) niepokoi. Trybunał w Strasburgu powtarza, że zasądzanie kary pozbawienia wolności w stosunku do dziennikarzy godzi w wolność słowa. Kara powinna być proporcjonalna. Jak na mój ogląd to chyba najwyższa kara zasądzona w stosunku do dziennikarza w ostatnich latach.

2. Sędziowie mogą być krytykowani. Są w końcu jedną z władz. Mogą być przedmiotem publicznego osądu, byle krytyka była rzetelna, oparta na faktach, nie raziła niepotrzebnym, obrażającym słownictwem itd. W sprawie J. Brzuszkiewicza niestety nie ujawniono uzasadnienia wyroku. To się zdarza bardzo rzadko. Automatycznie zapala się czerwona lampka. Czy faktycznie to było konieczne, biorąc pod uwagę konstytucyjną zasadę, że wyroki są ogłaszane publicznie? Jeżeli proces jest niejawny (co zrozumiałe), to może warto chociaż po ogłoszeniu wyroku podać jego najważniejsze motywy. A tak możemy się tylko domyślać jak było naprawdę i co uzasadniało decyzję o tak wysokiej sankcji.

3. Od kilku lat dyskutowane jest w Polsce czy dziennikarze powinni odpowiadać karnie za zniesławienie. Trybunał Konstytucyjny zajmował się tym problemem i orzekł, że art. 212 k.k. jest zgodny z Konstytucją. Zgłoszone zostały jednak trzy zdania odrębne do niego, a sam wyrok nie należy do najbardziej przekonujących. W Trybunale czeka teraz na rozstrzygnięcie skarga konstytucyjna Mariana Maciejewskiego (nomen omen też skazany za krytykę sędziego), który kwestionuje nie tylko art. 212 k.k., ale również kontratyp wynikający z art. 213 para. 2 k.k. Zgodnie z tym przepisem:

Nie popełnia przestępstwa określonego w art. 212 § 1 lub 2, kto publicznie podnosi lub rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego interesu; jeżeli zarzut dotyczy życia prywatnego lub rodzinnego, dowód prawdy może być przeprowadzony tylko wtedy, gdy zarzut ma zapobiec niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia człowieka albo demoralizacji małoletniego.”

Jest pewna szansa, że TK może uznać ten kontratyp za zbyt wąsko skonstruowany. Na przykład co oznacza „społecznie uzasadniony interes”? Czy pisanie np. o aferze w rządzie jest obroną społecznie uzasadnionego interesu czy też naraża na szwank autorytet tej władzy, a tym samym nie jest społecznie uzasadnione (taki typ rozumowania zdaje się obecnie panować wśród piewców IV RP)? Czy dziennikarz publikując tekst powinien się zastanawiać czy działa w obronie społecznie uzasadnionego interesu? A może groźba odpowiedzialności karnej i niejednoznaczne kryteria zwolnienia z niej wywołują u niego tzw. mrożący skutek?

Jeśli chodzi natomiast o test prawdy - może wystarczy, aby dziennikarz udowodnił, że napisał tekst rzetelny – sprawdził dwa niezależne źródła, zachował ostrożność, postępował zgodnie ze standardami. Dopiero po publikacji tekstu może dowiedzieć się o nieprawdziwości informacji w nim zawartych (ze względu na źle poinformowane źródła, sfałszowane dokumenty, które wprowadziły go w błąd). Chyba nie powinien wtedy odpowiadać karnie, lecz powołać się na swoją dziennikarską rzetelność i zwolnić się z odpowiedzialności karnej.

Prędzej czy później procesy karne przeciw dziennikarzom się skończą. Procesy cywilne powinny nam wystarczyć. Sprawa Joanny Brodzik i rekordowe zadośćuczynienie dla niej (100,000 zł( za naruszenie jej dóbr osobistych (wyrok z 13 lipca – pechowy piątek dla „Faktu”) wskazuje, że sądy cywilne mogą być bardzo pomocne w dochodzeniu ochrony naruszonej reputacji.

Nie trzeba nikogo kierować na ławę oskarżonych, aby dowieść, że nadużył swojej wolności słowa. Bycie oskarżonym w procesie karnym jest o wiele bardziej upokarzające niż bycie pozwanym w procesie cywilnym.

Adam Bodnar
O mnie Adam Bodnar

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka