Adam Bodnar Adam Bodnar
453
BLOG

Akacja Beger czy Orzeł Kurski? - o wyborze imion dla dzieci w si

Adam Bodnar Adam Bodnar Polityka Obserwuj notkę 19

Kilka dni temu Naczelny Sąd Administracyjny zdecydował o wyrażeniu zgody na nadanie dziecku imienia Dąb. To wcale nie jest zaskakująca decyzja. Wpisuje się w coraz dalej idącą liberalizację przepisów odnoszących się do imion i nazwisk. Już wcześniej za dopuszczalne zostały uznane imiona Malina i Jeżynka.

Podejrzewam, że wielu bywalców Salonu jest zdania, że to państwo powinno mieć pełnię władztwa nad tym jakie imiona obywatele powinni móc dla siebie wybierać. Porządek musi być. Skoro mamy Rzeczpospolitą Polską, to imiona powinny być prawdziwie polskie. Świat się jednak zmienia. Zasady ustalone jakiś czas temu tracą na znaczeniu na korzyść wolności w określaniu własnej tożsamości. Dla niektórych rodziców jest bardzo ważne, aby swoje dzieci nazywać w taki, a nie inny sposób. Ich wola może jednak przegrywać z przepisami prawa.

Co ciekawe od czasu kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej, to właśnie przepisy prawa wspólnotowego pozwalają niektórym rodzicom na dużo większą swobodę w doborze imion. Spore zamieszanie wywołał Pan Garcia Avello, Hiszpan, który zapragnął, aby jego dzieci z małżeństwa z Belgijką posiadały dwuczłonowe nazwiska - Garcia (po ojcu) Weber (po matce). Ale urzędy i sądy belgijskie były nieugięte. Dzieci mogły mieć nazwisko jednoczłonowe, albo po matce, albo po ojcu. No i Pan Garcia Avello dotarł ze swoją sprawą aż do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ten w Luksemburgu). Powiedział, że jako obywatel Unii Europejskiej (tak, tak, drodzy Salonowicze - może o tym nie wiecie, ale jesteście z mocy prawa także obywatelami UE), nie może być dyskryminowany jeżeli postanowił skorzystać ze swobody przemieszczania się i zamieszkał na terytorium innego państwa członkowskiego. ETS przyznał mu rację. Zdaniem tego sądu kwestia imion i nazwisk jest tak silnie związana z tożsamością danej osoby, że nie można ograniczać praw obywatela UE do wyboru takiego nazwiska dla swojego dziecka, jak sobie życzy, tylko z tego powodu, że mieszka w innym państwie.

Europejski Trybunał Praw Człowieka (ten w Strasburgu) jest o wiele bardziej wstrzemięźliwy w tego typu sprawach. Nie chciał zająć się sprawą rodziców, którzy chcieli nadać dziecku imię „Kwiat Morza" (Fleur de Marie). Nie zakwestionował także decyzji władz szwedzkich, które odmówiły nadania nazwiska dziadka, bo to dawało możliwość przykrych odzywek. Nie odniósł się także do sprawy Pana Michała Kleczkowskiego, Polaka, ale obywatela Litwy, który nie chciał się nazywać Kleckovsky. Za każdym razem Trybunał w Strasburgu powtarzał jak mantrę - każde państwo-strona Konwencji ma margines dowolności w wyborze własnego reżimu imion i nazwisk i dlatego nie będzie się podejmował badania czy wybory danego państwa są zgodne z Europejską Konwencją Praw Człowieka.

To podejście może się jednak któregoś dnia zmienić, tym bardziej, że Trybunał w Luksemburgu już stosuje inną filozofię. Co tam tradycje, kiedy ludzie przemieszczają się, są w różnych międzynarodowych związkach, a państwa z archaicznymi przepisami tylko im kładą przeszkody na drodze. Bo proszę pamiętać, że wybór imienia czy nazwiska to nie tylko kwestia tożsamości, ale także rzecz dość praktyczna. Wspomniany Hiszpan najzwyczajniej nie chciał, aby jego dzieci inaczej nazywały się w Hiszpanii (gdzie dwuczłonowość nazwiska jest dopuszczalna), a inaczej w Belgii.

Polskę też czekają podobne zmiany. Warto choćby wspomnieć, że zgodnie z art. 50 ust. 1 Prawa o aktach stanu cywilnego, kierownik urzędu stanu cywilnego odmawia przyjęcia oświadczenia o wyborze dla dziecka więcej niż dwóch imion, imienia ośmieszającego, nieprzyzwoitego, w formie zdrobniałej oraz imienia niepozwalającego odróżnić płci dziecka. Właśnie na podstawie tego przepisu wspomniany Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że imię Dąb nie jest ośmieszające.

Czy faktycznie powyższy przepis ma w dzisiejszych czasach sens? Czy to urzędnik powinien decydować o wyborze imiona (nawet jeśli jest śmieszne), czy może jednak należy tutaj dać swobodę rodzicom. Skoro mają fantazję - niech decydują. Dziecko najwyżej później to imię zmieni.

Inaczej problemów będzie coraz więcej. Czy jak przyjedzie do Polski Portugalczyk i będzie nalegał, aby dziecko nazwać Gil, to czy to imię skojarzy się urzędnikowi tylko i wyłącznie ze ślicznym ptakiem? Czy Amerykanin, który ożeni się z Polką będzie mógł nazwać swoje dziecko poprzez użycie skrótu (np. J.D.), będzie mógł wstawiać dodatki (junior) czy liczby (Alexander III) do imienia dziecka? Dlaczego nie pozwolić na więcej imion - np. może nawet cztery (Przemysław Edgar Lech Jarosław X)? Czy imiona zapisywać zgodnie z polską tradycją (np. Joanna) czy zagraniczną (Joana - wersja portugalska), jeśli rodzice tak sobie życzą? A co jakby rodzice chcieli nazwać dziecko Joanina dla upamiętnienia szczytu Rady Europejskiej? Czy jakiś urzędnik uznałby to za drwinę czy wprost przeciwnie? Wreszcie, co z imionami, które używane są zarówno przez mężczyzn jak i kobiety (np. Morgan)? Jak tutaj odróżnić płeć?

Czekają nas ciekawe czasy. Może już teraz warto przyzwyczajać się do otwartości na ludzkie wybory, czasami zaskakujące, uwzględniające różnorodne pomysły, kultury i tradycje. Imię i nazwisko to coraz mniej kwestia wspierania tożsamości narodowej, a coraz bardziej kwestia swobodnego wyboru rodziców. Organy administracji publicznej oraz sądy administracyjne chyba lepiej warto angażować w innego rodzaju spory, niż to czy rodzice mogą dziecko nazwać Dąb, Akacja, Wróbelek czy Orzeł. Skoro ich taka wola, to niech biorą później na siebie odpowiedzialność za wybór imienia i późniejsze tłumaczenie dzieciom swoich motywów.

Adam Bodnar
O mnie Adam Bodnar

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka